Na wycieczkę do Grecji koniecznie zabierz dobry krem z filtrem UV, nakrycie głowy oraz okulary przeciwsłoneczne. Przewiewne i oddychające ubrania – ze względu na wysokie temperatury, wycieczka do Grecji nie obejdzie się bez wygodnych ubrań, w których nie będzie Ci zbyt gorąco. Polecamy zrezygnować z czarnych elementów garderoby Co zabrać w Bieszczady? Pytanie z pozoru proste i wydawałoby się niegodne poświęcenia mu osobnego artykułu, a jednak spędza sen z powiek wielu turystom przed wyjazdy w te najpiękniejsze z gór. Złe przygotowanie do wyprawy w Bieszczady jest często po czasie powodem do zmartwień, przyczyną przeziębienia i przyczynkiem do wykrzykiwanych na górskich szlakach gromkich przekleństw. Z tego właśnie względu mimo, że temat wydaje się dość oczywisty, postanowiliśmy poświęcić mu kolejny wpis na naszym blogu. Jak już wielokrotnie o tym pisaliśmy i chociaż jest to dość dziwne to jednak Bieszczady mają to do siebie, że przez wiele osób uważane są za góry niskie, łatwe technicznie i niewymagające. Niejeden turysta utożsamia je z Beskidem Śląskim, Żywieckim, czy Niskim myśląc o nich jako o zalesionych, łagodnych wzniesieniach. Być może dzieje się tak ze względu na nieznajomość budowy łańcucha Karpat. Pasma górskie leżący na zachód od Przełęczy Łupkowskiej należą wszak do Karpat Zachodnich i rzeczywiście posiadają podobno budowę geologiczną, stąd podobieństwa chociażby pomiędzy poszczególnymi łańcuchami Beskidów. Tymczasem nie każdy wie, że łańcuchy górskie leżące na wschód od wspomnianej przełęczy należą już do Karpat Wschodnich. Posiadają one odmienną, bardzo charakterystyczną budowę. Potwierdzi to każdy kto był na Ukrainie czy nawet w Rumunii – wiele z tamtejszych pasm górskich do złudzenie przypomina Bieszczady. Co charakteryzuje zatem nasze ukochane góry? Podobnie jak w innych łańcuchach górskich Karpat Wschodnich spotkamy tu bardzo strome, mocno nachylone stoki oraz przepastne doliny. Brak tutaj znanego chociażby z Tatr piętra roślinnego kosodrzewiny. Tutejsze lasy gwałtownie przechodzą w tak bardzo znane z setek fotografii połoniny. W samym lesie dominują buki. Tutejsze błotniste szlaki często pełne są ich śliskich korzeni. W Bieszczadach z łatwością odnajdziemy także wszędobylskie wychodnie skalne, w wielu miejscach z ziemi wystają też ostre jak brzytwa skały tzw. fliszu karpackiego. Wszystko powyższe w połączeniu z wysokogórskim, ostrym i niezwykle zmiennym klimatem i pogodą sprawia, że Bieszczady to de facto jedne z bardziej wymagających i trudniejszych technicznie gór w Polsce. Nie oznacza to oczywiście, że osoby z mniejszym doświadczeniem nie powinny wybierać się w te strony. Wręcz przeciwnie, pisaliśmy już o tym, że nawet turyści z dziećmi czy wręcz z niemowlakiem mogą spokojnie dać sobie radę na tutejszych szlakach. Wyjazd w te strony wymaga jednak odpowiedniego przygotowania. O nim opowiemy poniżej! Wiosna Nasz krótki opis tego co zabrać w Bieszczady o każdej porze roku zaczniemy od wiosny. Jak przystało na wysokogórski klimat jest ona tutaj kapryśna, nieraz obfituje w opady śniegu i przedłuża się w nieskończoność. Przygotowanie do niej możemy potraktować zbiorczo razem z jesienią ze względu na liczne podobieństwa pomiędzy tymi dwiema porami roku o czym napiszemy jeszcze dalej. Tymczasem pomówmy o wiośnie. Wszelkie rozważania na temat co zabrać w Bieszczady, podobnie zresztą jak w inne góry, musimy zacząć od butów. Oczywiście sami niemal w trakcie każdego wyjazdu do krainy bieszczadzkiego kresu widzimy dziesiątki osób dziarsko przemierzających górskie szlaki w japonkach, klapkach kąpielowych, kozaczkach, balerinkach itp, jednak z punktu widzenia rozsądku wydaje się to naprawdę szczytem głupoty. W górach jedno jest pewne – ruszając w nie bez porządnych butów prosimy się o problem i interwencję GOPR. Dla naszych potrzeb uznajmy to za oczywistą oczywistość i pomińmy powtarzanie jej przy okazji opisu każdej z kolejnych pór roku. Co zatem spakować do plecaka w Bieszczady wiosną? O tej porze roku w Bieszczadach potrafi być nadal bardzo zimno i przede wszystkim mokro jako, że królują tu wówczas mgły. Nieodzowna będzie zatem lekka bielizna termiczna. Kto wybiera się na połoniny ten powinien przed wyjazdem uważnie śledzić prognozy pogody i rozważyć zabranie zimowej kurtki. Jeśli okaże się, że nie ma mrozu wtedy wystarczy zabrać kurtkę przeciwdeszczową i softshell czy polar. Nieodzowne będą także długie spodnie chroniące od wiatru i deszczu, czy nieraz deszczu ze śniegiem. Doskonałym dopełnieniem naszego górskiego ekwipunku właściwie o każdej porze roku są kijki trekingowe. Wiosną, gdy popada mokry i śliski śnieg mogą okazać się szczególnie nieocenione. Z racji wspomnianych już mgieł i szybko zapadających ciemności warto wyposażyć się także w mocne latarki, najlepiej czołówki. W plecaku nie może zabraknąć przekąsek, słodyczy dla odzyskania utraconej energii o ciepłej herbaty w termosie. Lato Lato w górach to diametralna zmiana pogodowych warunków i nowe wyzwania, którym trzeba sprostać zastanawiając się co zabrać w Bieszczady. Wiosenny chłód i wilgoć ustępuje teraz miejsca wszechobecnemu upałowi i skwarowi. Wybierając się na górską wycieczkę o tej porze roku trzeba pamiętać o specyficznej charakterystyce Bieszczadów. Okazuje się, że początek naszej wyprawy na szlak upłynie nam na pokonaniu mozolnego, stromego podejścia w gęstym lesie. Panuje tutaj niezwykle często nieznośna duchota. Powietrze jest zastałe, nie ma tutaj przewiewu wiatru co powoduje, że naprawdę momentami brakuje nam tchu. Aby uniknąć takich warunków możemy wyprawić się na szlak bardzo wcześnie rano. Jeśli jednak tego nie zrobimy wówczas warto przygotować się odpowiednio do fragmentu wędrówki aż do momentu wyjścia z lasu na połoninę. Dobrze zatem ubrać się w cienkie, przewiewne ubranie. Idealna będzie sportowa koszulka i krótkie spodnie. Wszystkie grubsze rzeczy na tym etapie niesiemy spakowane w plecaku. W przeciwnym razie grozi nam przegrzanie. Warunki zmieniają się skokowo po wyjściu z lasu na połoninę, a w szczególności na górską grań. W strefie tej bardzo często zaczyna mocno wiać, ale najczęściej panuje tu nieznośny wprost letni skwar. W przypadku wiatru musimy być przygotowani na zmianę cienkiej koszulki z podejście na suchą, grubszą i najlepiej bawełnianą. Nawet w środku lata nie jest tutaj rzadkością konieczność założenia na siebie softshella albo wiatrówki oraz zimowej czapki. Nieodzowne będą też okulary słoneczne. Z drugiej strony jeśli przyjdzie nam zdobywać bieszczadzkie szczyty w bezwietrzny dzień wówczas na grani przyda nam się kolejna cienka koszulka na zmianę oraz lekkie nakrycie głowy chroniące przed promieniami słońca. Bez niego udar cieplny gwarantowany! Jeśli zaś o cieple mowa to warto wspomnieć, że lato to ta z pór roku, w której w plecaku nosimy ze sobą największą ilość napojów. Chyba najlepiej sprawdzają się wówczas napoje izotoniczne pozwalające uzupełnić mikroelementy wypocone w trakcie mozolnego podejście w upale oraz duża ilość wody. Jak widzimy konieczność przygotowania się latem na różne scenariusze pogodowe (od gradu, przez rzęsisty deszcz, po nieznośny upał) powoduje, że na wycieczkę będziemy zmuszeni taszczyć mocno wypakowany plecak. Jesień Kolejna pora roku, tak jak to było napisane już wcześniej, pod względem warunków pogodowych panujących w górach bardzo przypomina wiosnę, stąd zastanawiając się co zabrać w Bieszczady jesienią możemy spokojnie wrócić do wcześniejszych porad. Podobnie jak wiosną przyda nam się cienka bielizna termiczna. Nieodzowne będą długie, softshellowe spodnie, polar oraz dobra kurtka przeciwdeszczowa. Jak zawsze przydadzą nam się kijki trekingowe. Z różnic między wiosną, a jesienią najważniejszą jest chyba fakt, że pod koniec roku kalendarzowego zdecydowanie łatwiej jest spotkać w górach nieraz dość mocne opady śniegu. W związku z tym osoby wybierające się na szczyty powinny poważnie rozważyć zabranie ze sobą ocieplanej zimowej kurtki. W skrajnych przypadkach mocnych opadów nie będzie niczym dziwnym wyposażenie się w ekwipunek stricte zimowy jak raki czy rakiety śniegowe. Tak specjalistyczny sprzęt nie będzie jednak potrzebny w dolinach czy na mniej wymagających szlakach. Podstawią będzie tu po raz kolejny uważne śledzenie prognoz pogody przed wyjazdem. Zima Zima przez wielu uważana jest za najbardziej magiczną porę roku w Bieszczadach kiedy to góry te w pełni pokazują swoje surowe oblicze. Z pewnością jest to jednocześnie najbardziej wymagająca technicznie pora roku, szczególnie jeśli zdecydujemy się zdobywać najwyższe bieszczadzkie szczyty. Trudne warunki atmosferyczne będą oczywiście w znacznym stopniu rzutowały także na to co zabrać w Bieszczady o tej porze roku. Chyba każdy turysta marzy o wędrówkach dolinami zasypanymi przez śnieg wśród drzew uginających się pod czapami ciężkiego puchu albo połoninami pokrytymi lodem tworzącym formy rodem nie z tego świata. W Bieszczadach wszystko to będzie możliwe przy odrobinie przygotowań. Zimą musimy przede wszystkim zaopatrzyć się w grubą, najlepiej wełnianą bieliznę termiczną, która będzie nas chroniła przed temperaturami spadającymi nieraz do -25 stopni. Gruba zimowa kurtka i wiatroszczelne spodnie będą również nieodzowne. Niezłym pomysłem jest zabranie na wycieczkę kominiarki czy polarowego komina. O tej porze roku w zależności od tego z jakim śniegiem przyjdzie nam się zmierzyć na szlaku konieczne może się okazać posiadanie czy wypożyczenie raków lub rakiet śnieżnych. Same dobre buty z membraną i grubą podeszwą mogą okazać się niewystarczające. Jeśli wybieramy się w odludny zakątek Bieszczadów jak np. do bieszczadzkiego worka nie będzie przesadą posiadanie nawet najtańszego odbiornika GPS z zaznaczoną trasą, która niezwykle łatwo zgubić w zaspach śniegu. O naładowanym telefonie umożliwiającym ewentualne wezwanie pomocy oczywiście nie wspominamy. Kolejną oczywistością będzie coś ciepłego do picia, kanapki i spora ilość czekolady czy batoników energetycznych. Co zabrać w Bieszczady – podsumowanie Jak widzimy z naszych powyższych rozważań odpowiedź na pytanie o to co zabrać w Bieszczady będzie bardzo mocno uzależniona od pory roku o jakiej wybieramy się w ten przepiękny zakątek naszego kraju. Dodatkowo może ona zależeć od nieoczekiwanych zdarzeń pogodowych jak śnieżyce, nagłe mgły czy fale upałów. Kilka elementów naszego ekwipunku jest jednak niezmiennych i stanowi swoisty fundament każdego wypadu w góry. Mowa tu oczywiście o podkreślanych już butach, plecaku, kurtce przeciwdeszczowej czy naładowanym telefonie komórkowym. Pamięć o tych kilku drobiazgach i odpowiednie przygotowanie do naszego wyjazdu sprawi, że tak jak wielu innych pokochamy te wspaniałe góry i już zawsze będziemy tu wracać… Właśnie tego wszystkim Wam życzymy! Paź 12, 2016

Jakie warunki trzeba spełnić, by zabrać psa na szlak w Bieszczadach? Nie jest to jedyna porada udzielona przez leśników. Nie zabrakło też wskazówek odnośnie kwestii technicznych

Zagroda żubrów – MuczneCerkiew w SmolnikuChmarnik – czyli jak ustrzec się burzyWampiry w BieszczadachWypalanie węgla w BieszczadachRetortyMielerzeWęglarzePołoniny w BieszczadachPamiętajcie o tym, chodząc po górachPrzełęcz WyżnaSztuka na zboczu górPołonina WetlińskaChatka PuchatkaPołonina CaryńskaJezioro Solińskie Połoniny w Bieszczadach to miejsca, o których słyszał chyba każdy. Są piękne o każdej porze roku, a pośród nich toczy się cudowne życie. Wyruszcie z nami na szlak, a spotkacie żubry, wilki, stare cerkwie, cmentarze i ciekawych ludzi. A na dodatek powiemy Wam też trochę o wypalaniu drewna. Zagroda żubrów – Muczne Naszą dzisiejszą podróż po Bieszczadach zaczniemy od miejsca, w którym możecie spojrzeć na największego europejskiego ssaka. Żubry, bo o nich tu wspominamy, do pierwszej połowy XX wieku zostały prawie całkowicie wybite na terenie Europy. To dlatego w 1923 roku powstało Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubrów, dzięki czemu zwierzęta te wróciły do naszego kraju. Początkowo do ogrodów zoologicznych i zagród, gdzie odbywał się ich kontrolowany rozród. Po II wojnie światowej na naszych terenach żyło niewiele ponad 100 osobników tego zwierzęcia. Na koniec zeszłego roku w Polsce było odnotowanych 1830 żubrów (większość, bo 1613 żyje na wolności), a najwięcej w Bieszczadach – ponad 550. W zagrodzie Muczne prowadzona jest reprodukcja, a gdy zwierzęta osiągną dojrzałość wypuszcza się je na tereny otwarte, słabo zaludnione przez człowieka. To właśnie dlatego dba się o to, żeby żubry miały tam zapewnione warunki podobne do tych całkowicie naturalnych. Wyobraźcie sobie, że dorosłe samce dochodzą do wagi ponad 900 kg – to tyle co Ford KA czy VW Lupo. Czy trzeba się bać żubra, gdy spotkamy go na szlaku? Po pierwsze, jest to mało prawdopodobne, bo zwierzęta te raczej unikają ludzi. Jeśli jednak tak by się zdarzyło, to trzeba pamiętać, aby nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie krzyczeć i nie podchodzić do nich. Szczególnie, gdyby nastąpiło to w okresie sierpnia i września, kiedy mają okres godowy. Pamiętajcie też, że zwierzęta te od wieków objęte są ścisłą ochroną gatunkową. Za zabicie żubra groziła kiedyś kara śmierci, dzisiaj jest to do 5 lat więzienia. Rodzina żubrów pośród bieszczadzkich lasów Nie ma się co dziwić, że od stuleci były zwierzętami królewskimi Małych trzeba pilnować Jeszcze trochę i wylądują na wolności Największy europejski ssak Maluch w poszukiwaniu jedzenia Majestatyczne i objęte ścisłą ochroną Cerkiew w Smolniku Połoniny w Bieszczadach są jednym z głównych celów dla przyjeżdżających tam turystów. Warto jednak zwrócić również uwagę na tamtejsze drewniane kościoły i cerkwie. My wybraliśmy się do Smolnika. Znajduje się tam jedna z nielicznych zachowanych w Polsce cerkwi bojkowskich. Obecna Cerkiew św. Michała Archanioła pochodzi z 1791 roku. Przez wieki swojego istnienia przechodziła przez różne wyznania. Początkowo była świątynią prawosławną, następnie grekokatolicką, a od 1974 roku rzymskokatolicką. Szczególnie ta ostatnia zmiana spowodowała, że zatarł się częściowo jej historyczny charakter. Cerkiew w Smolniku jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Gdy już mieliśmy jechać dalej, nasza niesamowita przewodniczka wskazała coś na odległej polanie. Kiedy patrzyliśmy z daleka, zwierzę wydawało się tylko niewielką plamką, jednak w teleobiektywie wyrosło do samotnego wilka. I tak właśnie zobaczyliśmy żyjącego na wolności przedstawiciela tego gatunku. Cerkiew w Smolniku Cerkiew w Smolniku od tył Wnętrze cerkwi w Smolniku Żyrandole z poroża robią wrażenie Cmentarz w Smolniku – Czy leży tam wampir? Samotny wilk w Bieszczadach Cerkiew w Smolniku Chmarnik – czyli jak ustrzec się burzy A skoro już jesteśmy przy Smolniku, to opowiemy Wam o chmarnikach. Wierzono w to, że ludzie ci posiadali moc odpędzania lub przywoływania wielkich nawałnic. W niektórych wsiach wprost zatrudniano płanetników (inna nazwa chmarników), aby ci dbali o to, by silne burze nie niszczyły upraw. Jednym z najsławniejszych przedstawicieli tego „zawodu” był Fedor żyjący pod koniec XVIII wieku w przysiółku Smolnika. Potrafił ponoć ochronić konkretne pola (oczywiście tych ludzi, którzy mu zapłacili). Wampiry w Bieszczadach Obok cerkwi zobaczyliśmy niewielki cmentarz, który stał się dla nas przyczynkiem do rozmowy o wierzeniach, jakie panowały w Bieszczadach. Musicie wiedzieć, że zarówno Łemkowie, jak i Bojkowie wierzyli, że każdy człowiek może po śmierci zejść na złą drogę i stać się upirzem (wampirem). Dlatego w wielu wypadkach zabezpieczano się przed taką ewentualnością poprzez: wbicie kołka w ciało zmarłego, ułożenie u jego stóp uciętej wcześniej głowy lub włożenie do trumny lusterka. Czy na cmentarzu w Smolniku? Tego nie wiemy i nie zamierzamy sprawdzać. Zanim wybraliśmy się na połoniny w Bieszczadach, zajrzeliśmy jeszcze do Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Lasy Bieszczadzkie”. To własnie tam dowiedzieliśmy się na czym polega chyba najbardziej kojarzony z Bieszczadami zawód. Kiedy po zimie wychodzicie na wiosnę na swoje ogródki, działki czy jedziecie na pola biwakowe, to pewnie nie zastanawiacie się, skąd pochodzi węgiel drzewny do waszych grilli. Po prostu kupujecie go w sklepach i już – kiełbaski czy karkówka mogą być przygotowywane. Nawet nie wyobrażacie sobie ile trudu, a przede wszystkim zdrowia muszą włożyć pracownicy, którzy go wypalają. Retorty Najpopularniejszy sposób wypału drewna polega na umieszczeniu pociętych klocków w specjalnych metalowych pomieszczeniach nazywanych retortami i podpaleniu go. Wydaje się proste? Nic bardziej mylnego. Drewno trzeba odpowiednio ułożyć i zabezpieczyć, potem specjalnie uszczelnić piec, tak by dym wydobywał się tylko jednym kominem. Cały czas trzeba dbać o odpowiednią temperaturę wewnątrz retorty (powinna wynosić ok. 800 stopni Celsjusza). Kiedy kolor dymu zmieni się z białego na niebieski, natychmiast trzeba zalać retortę wodą (czasami nawet idzie na to ok. 100 litrów). Gdy wszystko wygaśnie i ostygnie, można wydobyć z wnętrza węgiel drzewny. Najlepszymi gatunkami do wypału są: grab, brzoza i buk. Retorta bieszczadzka Mielerze Innym sposobem na wypalanie węgla drzewnego były mielerze. Tym razem nie są to żadne pomieszczenia czy urządzenia, a sposób w jaki układa się bale drewna. Na początku stawia się pionowo kilka warstw (najczęściej 3) tzw. sągówek (pociętych pniaków), następnie jedną warstwę pochyło. Całość przykrywa się warstwą gałęzi i ziemi wymieszanej z miałem węglowym, tak aby powietrze nie dochodziło do drewna. Zostawia się tylko dwa otwory – jeden od góry, drugi od dołu, tak by ogień mógł się tlić wewnątrz. Po podpaleniu drzewo wypala się pomału, dając węgiel drzewny. Cały proces spalania jednego mielerza trwa 10-14 dni. Mielerz – przekrój Węglarze Ludzie, którzy decydują się na podjęcie tego trudnego zawodu, muszą mieć silne charaktery. Często są to osoby, które ledwo co ukończyły podstawówkę, choć kiedyś podobno trafił się wypalacz z tytułem naukowym uciekający od dawnego życia. Węglarze żyją najczęściej w prostych, byle jak skleconych budach. Nie mają tam wygód, ba można powiedzieć nawet, że nie mają tam podstawowych warunków życia. A jednak znaczna część z nich lubi swoją pracę i przyznaje, że nie chciałaby jej zamienić na inną. Często ta ciężka praca zbiera okrutne żniwo. Zdarzały się wypadki, że wypalacze ginęli spaleni lub zaczadzeni w retortach. Jak dowiedzieliśmy się z jednej z tablic informacyjnych, średnia długość życia węglarza jest niższa niż… 50 lat. Dom wypalaczy węgla drzewnego Wnętrze budy, w której mieszkali wypalacze Przed domem wypalacza Połoniny w Bieszczadach Oderwijmy się od ciężkiej pracy i wybierzmy się w końcu na połoniny w Bieszczadach. Na początek wyjaśnimy, czym są połoniny. Jak podają internety, to piętro roślinności alpejskiej i subalpejskiej, a sama etymologia nazwy wskazuje na pustkowia lub tereny górskie. Pamiętajcie o tym, chodząc po górach Dość już tych pojęć, ruszmy na te połoniny w Bieszczadach, bo przecież w dużej mierze właśnie dla nich tu przyjechaliśmy. Hola! Zanim wyruszycie w góry, musicie przyswoić sobie kilka zdawałoby się oczywistych zasad (niestety nie dla wszystkich): Przygotujmy wygodne ubranie i rozchodzone buty do wędrówek górskich (nie klapki i nie tenisówki), a gdy słońce praży lub jest zimno to nie zapomnijcie nakrycia głowy Pamiętajmy o zabraniu ze sobą mapy (te elektroniczne nie zawsze się sprawdzają) Powiedzmy komuś, gdzie idziemy i kiedy planujemy wrócić Weźmy ze sobą w pełni naładowany telefon Pamiętajmy o jedzeniu (warto mieć batony czekoladowe lub energetyczne) i szczególnie piciu Słuchajmy prognoz pogody i zaleceń GOPR-u Na szlaku nie spożywamy alkoholu i nie palimy papierosów (w Parku Narodowym jest zakaz, ale podpowiada to też rozum) Gdy już jesteśmy na szlaku, nie schodzimy z niego, nie zrywamy pięknych kwiatów, grzybów czy gałęzi, nie palimy ognisk i nie wyrzucamy śmieci (jeśli wziąłeś na górę cały batonik lub butelkę z wodą, to papierek czy pustą butelkę możesz znieść na dół) I na koniec pamiętamy o UPRZEJMOŚCI – na szlakach jesteśmy wszyscy sobie równi, nie ważne czy masz lat 70 czy 15, jesteś mężczyzną czy kobietą, wytrawnym piechurem czy amatorem. Każdy pomaga innym, nie ściga się, nie udziela błędnych informacji „dla jaj” i najzwyczajniej w świecie mówi „cześć” lub „dzień dobry”. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to wszystkim będzie przyjemniej i łatwiej w górach (i nie tylko). Bieszczadzki Park Narodowy przypomina o zasadach Przełęcz Wyżna Po tym wstępie możemy w końcu wejść na połoniny w Bieszczadach. My postanowiliśmy odwiedzić Chatkę Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. W tym celu podjechaliśmy samochodem na parking na Przełęczy Wyżna. Położony jest on na wysokości 872 m a więc do pokonania mamy 356 metrów przewyższenia. Według znaków trasa ma trwać 1 h 15 min. Tuż po ruszeniu w drogę szlakiem żółtym, po naszej lewej ręce ukazał się krzyż metalowy wbity w spory kamień. Widzieliśmy jak wiele osób mija go, nie zwracając żadnej uwagi. Jeśli już tam będziecie, zatrzymajcie się przy nim na chwilę. Miejsce to upamiętnia ofiary gór i ludzi, którzy niosąc im pomoc, zginęli w walce z naturą (często przez bezmyślność „turystów”). Kilka kroków dalej na skale znajduje się inskrypcja Jerzego Harasymowicza: „W górach jest wszystko co kocham…”. Później szlak wznosi się pod górę w znacznej mierze przez las, więc nawet gdy świeci mocne słońce czy wieje wiatr, natura chroni nas przed swoimi kaprysami. Trasa jest łatwa i nawet z dziećmi można się w nią wybrać. Pamiętać trzeba, że idziemy przez Park Narodowy, a co za tym idzie musimy stosować się do zasad w nim panujących. Znajdziecie je wszystkie na bilecie, który będziecie musieli wykupić na początku drogi. Kosztuje on 7 zł. Szlaki w Bieszczadach są dobrze oznaczone Przyroda już od samego początku zachwyca Ratownikom GOPR i ofiarom gór – pamiętajmy o nich Pomnik Harasymowicza Miłość od nasionka na wieki Idąc w kierunku Połoniny Wetlińskiej Las dodaje siły i spokoju Renia korzysta z energii lasu Sztuka na zboczu gór Jeszcze przed wejściem na teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego, po prawej stronie miniecie budynek z napisem „Galeria Nad Berehami”. W pogodne dni siedzi przed nim Pan Waldek, artysta rzeźbiarz, którego wyroby możecie oglądać i zakupić wewnątrz. My przysiedliśmy koło niego i wdaliśmy się w rozmowę. Powiedział nam w niej o swoim zamiłowaniu do strugania w drewnie oraz o tajnikach swojej pracy. Przyznał się też, że tak wrósł w to miejsce, że nawet nie pamięta, od kiedy w ten sposób zarabia na życie. Zdradził też, ile czasu zajmuje mu wykonanie poszczególnych figurek. Przeważnie zależy to od jego humoru. Gdy mu się spieszy lub jest mocno „zdenerwowany” (tu padło inne słowo), to potrafi małą podobiznę wyrzeźbić w około… 10 minut. Podczas rozmowy z nami nie przerywał pracy i zdążył stworzyć kolejne niewielkie dzieło, które potem osmalił nad grillem, aby nabrało kontrastu i wyrazu. Waldek – artysta z gór Galeria nad Berehami Gotowe dzieło czeka na nabywcę Galeria Pana Waldka Czas wykonania około 10 minut – duży szacun Połonina Wetlińska Połoniny w Bieszczadach, a właściwie jedna z nich – Wetlińska – ukazały nam się po około godzinie marszu pod górę. Ta ośmiokilometrowa przestrzeń jest najbardziej rozległa w całych Bieszczadach. Jednak w związku z tym, że przez długi czas była używana do wypasu owiec, jej roślinność jest dość mocno przetrzebiona i jednorodna. Często też przechodzą przez nią silne wiatry. Idąc nią można jednak spodziewać się nieziemskich widoków na szczyty bieszczadzkie, spotkań z ciekawymi ludźmi i czasami widoku dzikiej zwierzyny. Nam bardzo przypadła do gustu i wiemy już, że na pewno jeszcze na nią nie raz wrócimy. W końcu tylko się z nią przywitaliśmy. Nie dziwimy się też, że jest jednym z najbardziej obleganych szlaków w całych Bieszczadach. Już za chwilę dojdziemy do schroniska Bieszczadzkie połoniny Ludzi zawsze ciągnęło w świat Widok z Połoniny Wetlińskiej Z Wetlińskiej na Caryńską Jak tu się nie zakochać Idziemy dalej Połoniną Wetlińską Góry nasza miłość Chatka Puchatka Na szczycie Połoniny Wetlińskiej znajduje się miejsce kultowe. Początkowo, w latach powojennych było wykorzystywane przez WOP-istów do obserwowania przelotów imperialistycznych samolotów, które miały zrzucać stonkę nad „bratnimi państwami”. Potem zasiedlili je harcerze i studenci, którzy utworzyli w nim „Republikę Wetlińską”. I taka sytuacja trwała do lat 60-tych XX wieku, kiedy na szczyt Połoniny Wetlińskiej trafił Lutek Pińczuk. Człowiek, który stał się legendą Bieszczad, tak jak i „jego” schronisko – Chatka Puchatka. Słyszeli o nim nawet ci, którzy tam nie dotarli – jeszcze. Lutek „dowodził” tym najwyżej położonym bieszczadzkim schroniskiem przez ponad 50 lat. Swoją siedzibę w tym miejscu ma również bieszczadzki GOPR. To właśnie między innymi z tego miejsca wyruszają na pomoc ratownicy spieszący na pomoc poszkodowanym w górach. Od wiosny 2020 roku rozpocznie się remont Chatki Puchatka, który ma trwać aż około 1,5 roku. Niemożliwe więc będzie zatrzymywanie się w niej. Miejmy jedynie nadzieję, że prowadzone prace nie zmienią i nie usuną bieszczadzkiej magii tego miejsca. Pamiętajcie o tym, że to idący przez góry ludzie tworzą ich czar. Chatka Puchatka wygląda całkiem fajnie Sklepik w Chatce Puchatka Magię gór tworzą ludzie Puchatek wita w swojej chatce Chatka Puchatka od kuchni I poszli w siną dal Połonina Caryńska Jeśli mówimy – połoniny w Bieszczadach – nie możemy nie wspomnieć tej, na którą tym razem jednak nie dotarliśmy, a mogliśmy jedynie podziwiać z daleka. Połonina Caryńska rozciąga się od Ustrzyk Górnych aż do Brzegów Górnych, które są jakby granicą pomiędzy nią a opisaną powyżej Połoniną Wetlińską. Na jej stokach występuje kilka roślin, którym grozi wyginięcie. Pamiętajcie więc o zasadzie, że nawet gdy widzicie niezwykle piękny kwiat, to pozostawcie go na miejscu. Nie wyrzucajcie też śmieci, bo te degradują środowisko i flora powoli umiera, a z nią szczyty naszych pięknych gór. Idąc grzbietem Połoniny Caryńskiej, będziecie na pewno usatysfakcjonowani otaczającymi Was z każdej strony widokami na okalające ją szczyty górskie i doliny. Połonina Caryńska z Przełęczy Wyżna Połonina Caryńska w słońcu Jezioro Solińskie Połoniny w Bieszczadach pozostawiliśmy na razie za sobą i udaliśmy się nad największy zbiornik wodny w tym rejonie – Jezioro Solińskie. Powstało ono w 1968 roku w wyniku spiętrzenia wód Sanu i Solinki. Jego linia brzegowa ma około 160 km, a średnia głębokość wynosi 25 m (w najgłębszym miejscu przy tamie – 60 m). Choć z tą głębokością bywa różnie. Zimą gdy rośnie zapotrzebowanie na energię elektryczną, spod tafli wody zaczynają się wynurzać zalane kiedyś wsie (jest ich 12), lasy, a czasami na wodzie pojawiają się murowane kaplice. Jezioro Solińskie szczególnie atrakcyjne jest w sezonie letnim, można wtedy nad nim plażować, pływać na kajakach, rowerach wodnych czy żaglówkach. Zakazane jest używanie łodzi motorowych. Wieczorem zaś polecamy spacery po zaporze, z której cudownie widać zachodzące słońce. Jezioro Solińskie zachwyca urodą Turystyka wodna w Bieszczadach Kaczki lubią skały przy zaporze Tuż przed zachodem słońca Mechanizm zapory w Solinie Z zapory udaliśmy się na miejsce odpoczynku i wieczorny relaks. I choć pożegnaliśmy połoniny w Bieszczadach, to nie opuściliśmy Bieszczad. W następnych artykułach będziemy zachęcać Was do poznawania kolejnych atrakcji. A jest ich sporo i warto się na nie skusić. Tekst powstał we współpracy z Podkarpacką Regionalną Organizacją Turystyczną.
Co jeszcze na pewno się przyda podczas rejsu… Warto zabrać ze sobą bieliznę termoaktywną, czy „techniczne” ubrania do biegania – getry, koszulki, bluzy. Ponadto to, co w każdy w domu posiada: ciepła czapka i coś na szyję (chustkę, szalik, buffa) – wiatr potrafi nieźle dać się we znaki.
03-09-2021 08:21Wrzesień to doskonała pora na sadzenie, dzielenie i przesadzanie wielu roślin ogrodowych. Dla niektórych z nich, to już "ostatni dzwonek", jeżeli mają się dobrze zakorzenić przed nadejściem przesadzeniem roślin z doniczek do ogrodu kopiemy dołki i zaprawiamy je (zależnie od potrzeb)torfem, gliną lub Wojciech Surdziel / AG1 z 5Rysunek przedstawia sadzenie różanecznika wykopanego z ogrodu bryłą ziemi. Odpowiednio duży dołek zaprawiamy kwaśnym torfem. Roślinę sadzimy na taką samą głębokość, na jakiej rosła dotychczas. Obficie Agnieszka SygaPrzygotowanie miejsca pod sadzenieGrządki przeznaczone pod nowe rośliny powinniśmy przekopać, oczyścić z chwastów i kamieni, a następnie zagrabić. Jeśli chcemy przy okazji wzbogacić podłoże w składniki pokarmowe i próchnicę (a to się zawsze przydaje), to podczas kopania mieszamy ziemię z dobrze rozłożonym kompostem. Gdy planujemy posadzenie drzewek, krzewów lub bylin z pojemników, wówczas kopiemy dołki - osobno pod każdy okaz. W przypadku ciężkiej, słabo przepuszczalnej gleby, na dno dołka sypiemy warstwę drenażu - np. gruzu lub tłucznia. Pod bardziej wymagające gatunki na drenaż wrzucamy jeszcze kompost. Głębokość dołków powinna oczywiście odpowiadać wysokości doniczki (a co za tym idzie, wysokości bryły korzeniowej), w której kupiliśmy roślinę. Dlatego dołki najlepiej kopać w chwili sadzenia poszczególnych sadzimy we wrześniu w ogrodzieByliny i krzewy zakończyły już wzrost, ich pędy są sztywne, nie więdną tak łatwo, jak wiosną. Sadzeniu sprzyja także to, że we dnie nie ma już rośliny, wybierajmy tylko egzemplarze, które nie mają przesuszonej bryły korzeniowej, ani oznak chorobowych. Po posadzeniu rośliny dobrze podlewamy i pilnujemy, by przez najbliższe tygodnie miały w glebie dostateczną ilość dwuletnieGatunki dwuletnie, co oznacza, że w pierwszym roku po wysiewie nasion, rośliny te tworzą tylko liście, a w drugim roku zakwitają, zawiązują nasiona i potem zazwyczaj brodaty,dzwonek ogrodowy -Nasiona roślin dwuletnich wysialiśmy w czerwcu na specjalnych grządkach. Teraz siewki już podrosły i mają postać niskich rozet liściowych. W pierwszej połowie września nadchodzi pora, by je przesadzić na stałe miejsce, przeznaczone dla nich w ogrodzie. Gatunki o niewielkich rozmiarach (bratki, stokrotki) sadzimy na rabacie co 15-20 cm, zaś te o szerokich rozetach (naparstnice, malwy, dzwonki ogrodowe) rozmieszczamy rzadziej - np. co 25 cm. Każdą roślinkę obciskamy w ziemi, by korzenie miały kontakt z i krzewy o zimozielonych liściachŻywotniki,jałowce,cyprysiki,sosny -Wszystkie te gatunki mają igły lub łuski, które zdobią je także zimą. Sprzedawane są najczęściej w doniczkach, w których, po kilku latach uprawy, zdążyły już wytworzyć dobrze rozrośnięty system korzeniowy. Wprawdzie fachowcy twierdzą, że takie egzemplarze można przesadzać z doniczek do gruntu od wczesnej wiosny do września, jednak zarówno wiosenny okres silnego wzrostu, jak i później letnie upały nie sprzyjają dobremu przyjęciu się tych roślin. Wtedy zbyt łatwo je przesuszyć, a co za tym idzie - narazić na silny lepiej trzymajmy się tradycyjnych terminów. We wrześniu (starajmy się "wyrobić" z ich sadzeniem do 15-go września) jakoś łatwiej tym roślinom zadomowić się w nowym miejscu. No, i zdążą przed zimą porządnie się zakorzenić. Podobny termin sadzenia obowiązuje dla krzewów o liściach trwałych zimą: laurowiśni,mahonii,berberysu Juliany,bukszpanu,trzmieliny Fortune'a,irgi Dammera, ostrokrzewu,ognika,a także różaneczników i innych gatunków z rodziny rośliny także kupujemy koniecznie w pojemnikach. Dopuszczalne jest także sadzenie tego typu roślin z bryłą korzeniową, obwiązaną tkaniną workową. Bryła musi być na tyle duża, aby jej średnica odpowiadała średnicy odradzam kupowanie roślin iglastych i zimozielonych liściastych wykopanych "żywcem", bez osłoniętej bryły korzeniowej, nawet, gdyby kusiły bardzo niską ceną. Nie wiadomo ile czasu upłynęło od ich wykopania, rośliny zdążyły już stracić przez parowanie z igieł i liści sporo wody. Nawet, jeśli je szybko posadzimy i zaraz podlejemy, mogą się nie przyjąć, albo nie przetrwać najbliższej zimy. Lepiej nie ryzykować. Zresztą żaden szanujący się szkółkarz nie sprzedaje zimotrwałych roślin, wykopanych prosto z gruntu bez zabezpieczenia. Teraz, we wrześniu można we własnym ogrodzie przesadzać te rośliny, ale najlepiej młode i z szeroko okopaną bryłą korzeniową. Przesadzanie starych krzewów oraz drzewek stwarza spore ryzyko, że się nie przyjmą. Jeśli chodzi o minimalne odległości pomiędzy drzewkami, czy krzewami, to najpierw trzeba sprawdzić, jak bardzo dana odmiana rozrasta się wszerz po 10-20 latach. Jeżeli ktoś zakłada teraz żywopłot z roślin iglastych lub zimozielonych to też jest najlepsza na to pora. Pamiętajmy o prawidłowych odległościach (np. popularny żywotnik 'Smaragd' rozmieszczamy co 60 cm).BylinyByliny kupione w pojemnikach traktujemy tak samo jak drzewka w doniczkach, to jest wyjmujemy je i sadzimy w wykopanych dołkach odpowiedniej głębokości. W taki sposób możemy sadzić na rabatach nawet okazy kwitnące (np. jeżówek, marcinków i innych jesiennych piękności). Jeśli natomiast kupiliśmy byliny nie w pojemnikach, lecz wykopane z gruntu, to skracamy ich części nadziemne, by rośliny zbytnio nie traciły wody przez transpirację. Teraz też nadszedł czas na przesadzanie, a przy tym także na dzielnie bylin. Dotyczy to głównie gatunków, które kwitną na wiosnę i wczesnym latem:gęsiówki,żagwinu,floksa szydlastego,tawułki i wielu przesadzamy we wrześniuJeśli koniecznie musimy przesadzić lub podzielić gatunki, które kwitną teraz, to skracamy ich łodygi (kwiaty możemy wstawić do wazonu). Świetnie się teraz przesadza trawy (oprócz właśnie kwitnących) i turzyce, funkie i paprocie. We wrześniu sadzimy też cebulowe rośliny, które kwitną wiosną. Na pierwszy ogień idą te najwcześniejsze- przebiśniegi i krokusy). Wrzesień - czas na sadzenie cebulWięcej o:
Nie przedłużając, zapraszam do obejrzenia zdjęć ze szlaku. Polecam też film, podsumowujący wypad w Bieszczady, w którym nie brak jesiennych krajobrazów bezkresnych połonin 🙂. Ośrodek, w którym spaliśmy (jak zresztą całe Ustrzyki), pozwolił na przeniesienie się kilka dekad wstecz. To lubię 😉. Rozpoczynamy marszrutę.
Gdzie jechać we wrześniu? Jeśli dopiero teraz wybieracie się na urlop, macie dobrą strategię. Nie ma tylu tłumów, a pogoda nadal dopisuje. Oto 7 świetnych miejsc do odwiedzenia we wrześniu. Zdradzamy, gdzie kwitną wrzosy, a gdzie będzie wysyp grzybów! Sopot Twoje dzieci nie chodzą jeszcze do szkoły? Teraz jest idealny moment, by zabrać je nad morze. Fot. Shutterstock Sopot to jedno z bardziej nowoczesnych miast na Wybrzeżu, które latem tłumnie odwiedzają turyści. Na molo, plażach, w Operze Leśnej i na Monciaku trudno o zdjęcie bez osób postronnych w tle. We wrześniu jest za to lepiej. Na plażach łatwiej o miejsce na kocyk, a jodu jest pod dostatkiem. Dzieci szkolne siedzą już w ławkach, ale jeśli macie młodsze pociechy, łatwiej będzie je upilnować na plaży teraz niż w szczycie sezonu. Na pewno spodoba im się też zoo w sąsiednim Gdańsku. Czytaj więcej: Sopot – atrakcje nadmorskiego uzdrowiska Kazimierz Dolny Gdzie jechać we wrześniu by odkryć znane miejsca z innej strony? Kazimierz Dolny i Janowiec (na zdjęciu) to nie tylko znane wszystkim kamieniczki… Fot. Shutterstock Zawsze chcieliście jechać do Kazimierza Dolnego, ale nie mieliście okazji? Jeśli zastanawiacie się gdzie jechać we wrześniu, by się pozytywnie zaskoczyć, to właśnie jest doskonałe miejsce. Kazimierz Dolny jest kojarzony głównie dzięki kamienicom w Rynku i Górze Trzech Krzyży, ale to nieco oklepane atrakcje. A słyszeliście o malowniczym Janowcu z drewnianymi chatkami i pięknym zamkiem albo o wąwozie Korzeniowy Dół i o żydowskiej historii Kazimierza? Wrzesień jest idealny na odkrywanie zakątków tego miasta. Czytaj więcej: Darmowe atrakcje Kazimierza Dolnego – 9 i pół propozycji Borne Sulinowo Polskie miasta widma: Kłomino i Borne Sulinowo (na zdjęciu) przedzielają wrzosowiska. Fot. piotbb, Shutterstock Zanim przewiniecie dalej zniechęceni widokiem szkieletów budynków, bo nie jesteście fanami zwiedzania poradzieckich miast-widm, wiedzcie, że są co najmniej dwa powody by odwiedzić Borne Sulinowo i to właśnie we wrześniu. Borne Sulinowo było owianą tajemnicą radziecką strefą zamkniętą. Miasto nie istniało na mapach. Oprócz domów mieszkalnych znajdowała się tu również szkoła, szpital, kino, teatr, sala koncertowa, dyskoteka i sklepy. Nieopodal znajduje się Kłomino – ma podobną historię. Opuszczone poradzieckie budynki robią piorunujące wrażenie. Gdzie jechać we wrześniu by podziwiać wrzosy? Nie spodziewacie się pewnie, że między Kłominem a Bornym Sulinowem znajduje się rezerwat przyrody Diabelskie Pustacie. Właśnie tam kwitną całe pola wrzosów wartych odwiedzenia właśnie we wrześniu. Wokół Warszawy Pałac w Radziejowicach. Fot. Shutterstock Jesteście z Warszawy i macie ochotę jeszcze coś pozwiedzać w tym roku? Rodziny z dziećmi wróciły do stolicy, studenci także już powoli zjeżdżają. Żeby uciec przed korkami i przedłużyć sobie wakacje, warto wybrać się nawet na weekendową wycieczkę. Gdzie jechać we wrześniu z Warszawy żeby było blisko? Zamek w Liwie jest mało znaną warownią, a znajduje się nie tak daleko od stolicy. Na noc można się zatrzymać w Sokołowie Podlaskim i następnego dnia zrobić sobie wycieczkę kajakową. Jeśli pojedziecie bardziej na północ, między Wyszkowem a Tłuszczem znajdziecie wrzosowiska w okolicy Mostówki. Północno-zachodni kierunek jest idealny dla wielbicieli pałaców i twierdz. Podczas wycieczki czekają pałac w Jabłonnie i twierdza Modlin. Melomani powinni pojechać na zachód w okolice Sochaczewa. Żelazowa Wola i dom Chopina to idealne miejsca na spokojny odpoczynek we wrześniu. Przy okazji koniecznie trzeba odwiedzić kościół w Brochowie. Gdy pojedziecie drogą numer 8, po godzinie znajdziecie pałac w Radziejowicach. Orle Gniazda Gdzie jechać we wrześniu by uniknąć tłumów? Zamek w Siewierzu na Szlaku Orlich Gniazd zaprasza. Fot. Shutterstock Szlak Orlich Gniazd na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej jest najpopularniejszą trasą śladem polskich zamków. Nigdzie nie ma ich aż tylu w obrębie jednego szlaku, w dodatku są przepięknie ulokowane. Jeśli lubicie zamki, będzie to idealna propozycja na wrzesień. Turyści często odwiedzają je z dziećmi, a te jak wiadomo poszły właśnie do szkoły i miłośnicy leniwego zwiedzania mogą się oddać kontemplacji krajobrazów z warowniami. Lista zamków z odnośnikami do artykułów w tym tekście: Zamki na Szlaku Orlich Gniazd – wszystkie twierdze na trasie Magurski Park Narodowy Magurski Park Narodowy. Fot. Shutterstock Magurski Park Narodowy jest mało znany, a piękny szczególnie u progu jesieni. Okres wegetacji roślin w tym roku zaczął się szybko, bo mieliśmy ciepłą wiosnę. Już teraz drzewa w górach obsypane są złotem. Godne odwiedzenia są: Dawna cerkiew w Świątkowej Wielkiej Muzeum Lizaka w Jaśle Uzdrowisko Wysowa-Zdrój, gdzie można się zatrzymać na nocleg No i koniecznie! Kopalnia w Bóbrce Jakby tego mało, w tych okolicach będzie wysyp grzybów. Jeśli nie wiecie gdzie jechać we wrześniu by mieć największą szansę na grzyby, to właśnie w lasach między Krosnem a granicą ze Słowacją. Podkreślmy słowo okolice: oczywiście pamiętajcie, że nie zbieramy grzybów w parku narodowym, tylko w lasach, które nie są chronione. Zakopane Gdzie jechać we wrześniu na krótki wypad? Trudno o piękniejsze widoki niż te w Tatrach, sezon powoli mija i można poczuć się luźniej na szlaku. Fot. Shutterstock Zakopane w wakacje przeżywało istne oblężenie, kolejki były nawet na Kasprowy Wierch. Nie były to dobre warunki do zwiedzania, za to po rozpoczęciu roku szkolnego Zakopane dobre jest nawet na wypad weekendowy. Szczyt letni właśnie mija, a zimowy dopiero nadejdzie. Szlaki są jeszcze bezpieczne, a warunki na chodzenie po górach optymalne. Czytaj też: Darmowe atrakcje w Zakopanem – 7 i pół zaskakującej propozycji Weronika SkupinRedaktor serwisu która z pasją odkrywa i opisuje kolejne piękne miejsca w Polsce. Częściej wybiera plecak, hostel i eskapady w nieznane miejsca, niż walizkę, hotel i zorganizowane wycieczki. Wieloletnia dziennikarka prasowa. Jest saunamistrzem i startuje w zawodach saunowych. Odpręża się czytając książki, w wolnych chwilach biega. Uwielbia gry planszowe.
krokusy, przebiśniegi, tulipany, bodziszki, dzielżany. Jeżówka to odpowiedź na pytanie „co siać we wrześniu”! Oprócz tego wrześniowe kwiaty to również piwonie. Je jednak należy sadzić już na początku miesiąca. Zwlekając z umieszczeniem ich bulw w ziemi, możemy doprowadzić do tego, że nie przyjmą się i zmarzną.
Jesień to doskonały czas na wypad w góry – często jest jeszcze stosunkowo ciepło, a szlaki są zdecydowanie mniej oblegane niż w środku lata. To nie jest jednak pora dla każdego, ponieważ jesień potrafi być kapryśna i wymagająca, a szybko zmieniająca się pogoda może zaskoczyć i znacząco utrudnić wędrówkę. Właśnie dlatego niezbędne jest przygotowanie się na konfrontację z przeszywająco zimnym wiatrem, nieznośnie zacinającym deszczem i śliskimi skałami. Jak się ubrać w góry jesienią? Tego dowiesz się w tym wilczym poradniku. Kilka słów o tym, jak jest w polskich górach jesienią Każdy, kto planuje wyjazd w polskie góry jesienią, marzy o ładnej pogodzie i załapaniu się na ostatni powiew lata. We wrześniu mamy jeszcze szansę na słońce i bite dwa tygodnie bez opadów, ale nie oszukujmy się, październik ani listopad nie będą już tak łaskawe. Wtedy też nieprzyjemnie potrafi zmieniać się widoczność, w efekcie czego po dotarciu do celu jest spora szansa, że nie będziemy mieli okazji popodziwiać pocztówkowych krajobrazów. Faktycznie jesień w górach bywa piękna, ale należy pamiętać, że jest też nieprzewidywalna, przez co musimy być przygotowani na duże skoki temperatur, silny, przenikliwy wiatr, który sprawia, że odczuwalna temperatura jest znacznie niższa od rzeczywistej, i deszcz, który stara się zmyć nas ze szlaku. Przez to, odpowiedź na pytanie, jak się ubrać w góry we wrześniu, w październiku czy listopadzie będzie dość złożona. Pomijając już wyższe partie Tatr, gdzie zima trwa nawet 8-9 miesięcy, wczesną jesienią w polskich górach raczej nie natkniemy się na duże opady śniegu i powinniśmy ubrać się zdecydowanie lżej niż podczas prawdziwie zimowej wyprawy. Niemniej jednak, jeśli prognozy pokazują opady, a szczyty są już zaśnieżone, dobrze jest zadbać nie tylko o dodatkowy sprzęt, taki jak np. raczki, które pomogą poruszać się po oblodzonych kamieniach. „Zima w Zakopanem panuje zwykle od końca listopada do końca marca, a na poziomie Kasprowego – od połowy października do początku maja. (…) Wiosna w Tatrach jest chłodna, jesień (szczególnie ważne dla turystów) – pogodna i względnie ciepła, zwłaszcza wysoko w górach.” Józef Nyka, „Tatry Polskie. Przewodnik” Po pierwsze, jesienią w górach stosuj warstwy Stosowanie warstw jest nieodzowną praktyką w chłodniejszych miesiącach. Podczas przygotowań do wyjścia na górskie wędrówki z plecakiem turystycznym, będziemy musieli wziąć poprawkę na możliwe wystąpienie dużej różnicy temperatur. Pamiętajmy też, że potrzebujemy ubrać się w odzież oddychającą i dobrze odprowadzającą wilgoć. Standardowo, ze względu na funkcję wyróżniamy trzy warstwy: bieliznę, warstwę termiczną i warstwę wierzchnią. Czasem na warstwę termiczną będzie składać się więcej niż jedna rzecz. Dobrze, jeśli jesteśmy przezorni i zawsze zabieramy ze sobą dodatkową bluzę czy polar, warto bowiem być przygotowanym na dużo chłodniejszą aurę na szczytach i marznięcie na postojach. Czytaj także: Bielizna termoaktywna w góry i do biegania - jaka sprawdzi się najlepiej? Jak przygotować się do trekkingu w górach zimą? Kurtki trzy w jednym (kurtki 3w1) - Kurtki funkcyjne idealne na jesień Jak prać odzież turystyczną, techniczną i sportową? – pielęgnacja i impregnacja Jaka bielizna termoaktywna na jesienne wędrówki po górach? Na jesienną wyprawę w góry bezsprzecznie należy zabrać bieliznę termoaktywną. Bardzo dobrze sprawdzają się koszulki oddychające uszyte z cienkiej wełny z merynosów, która posiada właściwości cieplne i antybakteryjne, co wiąże się z nie chłonięciem zapachów – alternatywą będą koszulki syntetyczne, które jeszcze lepiej odprowadzają wilgoć, a przy zastosowaniu specjalnych technologii, takich jak np. również ograniczają rozwój bakterii i dają długotrwałe uczucie świeżości. Zdecydowanie powinniśmy się wystrzegać stosowania koszulek bawełnianych, ponieważ te szybko zamieniają się w mokrą szmatkę, zwłaszcza po zastosowaniu wydajnej warstwy termicznej, a po przyklejeniu się do pleców mają tendecję do wychładzania organizmu, przez co zabierają całą przyjemność z marszu. Jesienią, jeśli dobierzemy odpowiednie spodnie trekkingowe, stosowanie dodatkowych getrów nie będzie już konieczne. Warstwa termiczna – zadbaj o jesienny komfort w górach Wszystkie warstwy są ważne, ale to dzięki tej, będziemy czuli właściwe ciepło. Do warstwy termicznej zaliczamy wszystkie bluzy, swetry a także kurtki polarowe, czyli to, co izoluje, a nie jest hardshellem i nie stanowi pełnej ochrony przed deszczem czy śniegiem. Niesłabnąca popularnością cieszą się polary, ponieważ nawet te cienkie dobrze utrzymują temperaturę, nie nasiąkają i odprowadzają wilgoć. Tu także stosuje się bluzy z wełny merino, kamizelki i lekkie kurtki uzupełnienie puchowym lub syntetycznym wypełnieniem. Większość tych ubrań będziemy nosić w trakcie wędrówki bez zakładania ostatniej warstwy wierzchniej, o ile nie będzie deszczowo i przesadnie wietrznie. Warstwa termiczna zazwyczaj składa się z kilku bluz czy kurtek, czasem, gdy zrobi się bardzo zimno, będziemy mieli na sobie bluzę i kurtkę polarową, na którą w razie silnego wiatru czy opadów deszczu założymy jeszcze deszczówkę. Zamiast kurtki polarowej wygodny będzie też softshell lub lekka syntetyczna puchówka. Doskonałym przykładem takiej kurtki jest Routeburn Jacket o wydajnym i sprężystym wypełnieniu Microguard Superloft Ecosphere, która dzięki swojej konstrukcji zapewnia dobrą wentylację, a w połączeniu z tkaniną Stormlock Ripstop, staje się nieprzewiewna, wytrzymała i nienasiąkliwa. Warstwa wierzchnia – co to jest kurtka hardshellowa? Jak już jest nam ciepło i zadbaliśmy o odprowadzanie wilgoci, to należy wybrać kurtkę, która sprawdzi się na pierwszej linii frontu i odeprze atak złośliwej pogody. Kurtka hardshellowa jest niezbędna podczas każdej wyprawy, zwłaszcza tej poza sezonem letnim. Warstwa termiczna i bielizna nie chronią przed silnym wiatrem, wodą i śniegiem, hardshell już tak. W tego typu kurtkach stosuje się membrany, które zapewniają wodoodporność i zachowują pewien stopień oddychalności. Hardshelle zakłada się zwykle dopiero w momencie załamania pogody, ponieważ nawet membrana o najlepszych parametrach będzie stanowiła barierę dla pary wodnej i może sprawiać, że się przegrzejemy podczas intensywnej wędrówki. W Jack Wolfskin stosuje się membrany z grupy Texapore, występujące w kilku odmianach o różnych parametrach, które wahają się w przedziale: nieprzemakalność na poziomie 10 000 – 30 000 mm słupa wody (przyjęło się, że od 5 tys. mówimy o pełnej wodoodporności materiału), przy oddychalności 6 000 – 35 000 g/m2/24 h. Każda membrana Texapore jest również całkowicie wiatroszczelna, dzięki czemu pomoże nam przetrwać nawet porządną nawałnicę. Jesienią warto też chronić nogi - jakie spodnie w góry? Wybór spodni na wędrówki to niezwykle ważna sprawa, zwłaszcza, gdy planujemy wielogodzinny marsz i przewidujemy, że możemy natknąć się na kiepską pogodę. W czym pójść w góry? Przede wszystkim powinniśmy wybrać elastyczne, nienasiąkające i wiatroszczelne spodnie, dzięki którym będziemy mogli wygodnie pokonywać nawet skaliste wzniesienia, nie będziemy czuli podmuchów wiatru i przetrwamy mżawkę czy lekki deszcz. W takich warunkach najlepiej sprawdzą się spodnie softshellowe. Jeśli jednak prognozy wskazują na ulewę, a my z jakiegoś powodu dalej chcemy iść na szlak, to powinniśmy wybrać nieprzemakalne spodnie z membraną, które sprostają tak trudnym warunkom. Na standardową jesień w górach nie warto jeszcze zabierać grubych spodni ocieplanych, pamiętajmy, że podczas wędrówki sami produkujemy bardzo dużo ciepła – lepiej założyć dobre getry tremoaktywne, które zapewnią przy okazji dobrą oddychalność, a w razie czego, będziemy moglije ściągnąć. Jakie buty w góry jesienią? Czy warto inwestować w stuptuty? Jesień to czas, kiedy po letnich wojażach można już bez strachu wyciągnąć bardziej zabudowane, membranowe i w pełni wodoodporne wysokie buty i nie martwić się przegrzaniem, a ni niespodziewaną scianą obuwie powinno różnić się w zależności od gór, w które się wybieramy i od rodzaju szlaków, które zamierzamy przemierzać. Na skaliste trasy, np. w Tatry Wysokie, najlepiej jest wybrać model butów o dość sztywnej podeszwie i ze wzmocnieniami wokół palców i pięty, np. Force Trekker lub nawet Force Crest. Jeśli jednak wybieramy się w niższe i bardziej zalesione Bieszczady, wystarczą nam miękkie, lżejsze i znacznie bardziej komfortowe buty turystyczne, również w wysoką cholewką, ale nie tak sztywne jak wysokogórskie modele. Przykładem niech będą Vojo 3 Texapore Mid. Stuptuty z kolei jesienią będą zbędnym balastem, zwłaszcza, że dodatkowo ograniczają oddychalność stopy i łydki. Tak naprawdę stuptuty w górach warto mieć ze sobą tylko zimą i to o ile planujemy wypad na trudniejsze, często zasypane trasy, gdzie możemy wpadać po kolana w śnieg. Czy jesień w górach to już pora na czapki, rękawice i ciepłe skarpetki? Tak, choć nie warto przesadzać. Niekoniecznie musimy zabierać ze sobą typową grubą czapkę zimową, choć warto mieć taką w zanadrzu. Podczas wędrówki jesienią przede wszystkim sprawdzą się umiarkowanie cienkie, ale oddychające modele. Warto pamiętać, że w zanadrzu zawsze mamy kaptur, który w razie totalnej niepogody będzie izolował nas przed zimnem, wiatrem i deszczem. Rękawice czy rękawiczki na jesień to też temat obowiązkowy. Nie powinny być jednak za grube i optymalnie, jak będą nienasiąkliwe. Wygodną opcją będą tu modele softshellowe. Dobrze też mieć parę standardowych rękawiczek w zapasie, sprawdzą się, zarówno, gdy zrobi się chłodniej, ale też w momencie, gdy ostatecznie przemoczymy główne rękawice. Alternatywą będą też rękawice polarowe, które szybko schną, przy czym nawet wilgotne nie tracą swych właściwości cieplnych. Praktyczne rady odnośnie tego, co jeszcze jest potrzebne w górach jesienią Najbardziej potrzebny jest zdrowy rozsądek, który musi nam towarzyszyć podczas całej wyprawy. Regularnie należy sprawdzać prognozy pogody przygotowywane specjalnie na obszary górskie (najłatwiej robić to na stronach służb ratowniczych, np. TOPR), czasem lepiej też się wycofać niż iść na szlak z nadzieją, że jakoś to będzie. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Zawsze też informujmy bliskich dokładnie, gdzie się wybieramy. Podczas jesiennej wyprawy w góry warto zabrać ze sobą czołówkę, w razie gdyby nagle zrobiło się ciemno, apteczkę z kocem nrc i trochę wysokoenergetycznego jedzenia. Zwłaszcza w niskiej temperaturze batoniki i czekolady dadzą niezbędną energię, by pokonać kolejne wzniesienia. Dobrym pomysłem jest też zabranie termosu z ciepłą herbatą. Czy warto chodzić jesienią po górach? Pewnie, że tak! Róbmy to tylko z głową, a będziemy w stanie przeżyć przygodę w otoczeniu mniejszej grupy turystów niż w środku lata. Trudne warunki zostają w pamięci na długie lata, a pokonanie wymagającej trasy w deszczu daje ostatecznie niebywałą satysfakcję. Do zobaczenia na wilczym szlaku! – Średnia dzienna temperatura powietrza w styczniu kształtuje się na poziomie 14º Celsjusza. – W lutym 15º Celsjusza. – W marcu 17º Celsjusza. – W kwietniu 19º Celsjusza. – W maju 23º Celsjusza. – W czerwcu 27º Celsjusza. – W lipcu 31º Celsjusza. – W sierpniu 31º Celsjusza. – We wrześniu 27º Celsjusza.
Wrzesień to świetny miesiąc na urlop – pogoda jest znakomita, upały mogą, co prawda zdarzyć się, ale sporadycznie, więc nie są tak dokuczliwe, jak w miesiącach letnich. Na wrześniowy urlop w Pieninach trzeba odpowiednio się przygotować. Planując wrześniowy wyjazd w Pieniny trzeba zwrócić uwagę na to, aby każdy uczestnik wczasów był zadowolony. Komfortowy nocleg, zaplanowane górskie wycieczki, skorzystanie z atrakcji turystycznych z dala od gwaru sezonu turystycznego sprawiają, że Pieniny we wrześniu to niezapomniany wypoczynek. Jak przygotować się na wyjazd w góry we wrześniu? Wrześniowe wakacje w Pieninach trzeba zaplanować także pod względem przygotowania do górskich wędrówek. W góry należy zabrać dobre obuwie – najlepiej trekkingowe. Przydatna jest bielizna termiczna, wygodne spodnie, kilka podkoszulek, co najmniej dwie bluzy – cieńszą i cieplejszą, obie powinny mieć kaptur oraz kurtkę. Podczas wędrówek po górach nie przydadzą się klapki, balerinki, buty na obcasie, sukienki i spódnice. Ważne są: stabilny, dobrze dopasowany plecak i okulary przeciwsłoneczne. Udając się na spacer po górach, warto pamiętać, że pogoda w górach we wrześniu charakteryzuje się zmiennością i nawet, jeżeli w momencie wyjścia w góry świeci słoneczko, a na niebie nie ma ani jednej chmurki, to nie mamy gwarancji, że w górach pogoda nie ulegnie gwałtownej zmianie. Na każdą górską wycieczkę zabieramy: naładowany telefon, suchy prowiant, gorącą herbatę w termosie, wodę oraz bluzę, kurtkę i zapasowe skarpetki, podstawowe wyposażenie apteczki pierwszej pomocy. Dobrze jest mieć ze sobą latarkę czołową. Pieniny nie są wysokimi górami, ale nie należy ich lekceważyć. Pieniny - obszar przygotowany turystycznie Pieniny to obszar świetnie zagospodarowany turystycznie. Spływ kajakowy, dobrze zorganizowane punkty widokowe, znakomita baza noclegowa i gastronomiczna, przyciągają miłośników średnich gór również we wrześniu. Podczas wrześniowych wakacji w Pieninach warto zobaczyć: Trzy Korony, Potok Grajcarka, Rezerwat Biała Woda oraz Rezerwat Wysokie Skałki znajdujący się w pobliżu Wysokiej, najwyższego szczytu Pienin. Prawdziwą gratką turystyczną, którą warto odwiedzić podczas wrześniowego urlopu w Pieninach jest Wąwóz Homole rozpoczynający się w Jaworkach koło Szczawnicy i ciągnący się w górę aż 500 m. Charakteryzuje się niezwykłą skalną budową, a uroku dodaje mu potok Kamionka, który tworzy liczne kaskady i płynie przez niego krystaliczna woda. Pienińskie zamki Wrześniowy urlop w Pieninach to doskonała okazja, aby zobaczyć trzy najbardziej znane pienińskie zamki. W Pieninach znajdują się ruiny Zamku Pienińskiego, znanego z pobytu tam Kingi, żony Bolesława Wstydliwego w czasie tatarskich najazdów. Punktami niemalże obowiązkowymi są: Zamek w Niedzicy i ruiny Zamku w Czorsztynie. Atrakcją dla całej rodziny jest rejs po Jeziorze Czorsztyńskim statkiem „Biała Dama” podczas którego można podziwiać góry, ruiny zamku i Skansen Czorsztyński. Wrzesień to ostatni miesiąc, aby skorzystać z rejsu. W październiku statek nie kursuje. Gdzie zatrzymać się na nocleg w Pieninach? Tu szczególnie polecamy nasze schronisko Trzy Korony. Dlaczego warto? Otóż specjalnie dla Was przygotowaliśmy ciekawe pakiety – możesz przyjechać z przyjaciółmi bądź rodziną na 4 dni, 5 dni, 6,7,8 a nawet na 9 dni! Przykładowo, 4 dni w miesiącu wrzesień wyglądają następująco: Otrzymujecie 3 noclegi w przytulnych pokojach z widokiem na Tatry lub na przełom Dunajca Pyszne, 3 śniadania przyrządzone według tradycyjnych góralskich receptur 3 obiadokolacje składające się z zupy, drugiego dania z kompotem oraz deseru W cenie jest również parking na terenie Schroniska, bezprzewodowy Internet. W przypadku, gdy pogoda nie sprzyja, każdy może skorzystać z gier planszowych oraz biblioteczki. Ile kosztuje pakiet w górach ? Miejsce w pokoju 2-osobowym: 384,-zł/osobę Miejsce w pokoju 3-osobowym: 300,-zł/osobę Miejsce w pokoju 4-osobowym: 297,-zł/osobę Miejsce w pokoju 5-osobowym: 291,-zł/osobę Miejsce w studio 2 pokojowym (2+3osoby): 300,-zł/osobę Stawki nie zawierają opłaty klimatycznej 1,00zł/osobę/dobę Stawki nie zawierają ręczników. Są one dodatkowo płatne. Dzieci do lat 3, niekorzystające z wyżywienia oraz nie zajmujące oddzielnego miejsca gratis. Dzieci od 3 do 8 lat mają 30% Warto? Przyjedź, a przekonasz się, że jest to cudowne miejsce do wypoczynku! Z pokojów jest widok na wspaniałe Trzy Korony bądź zaciszną wieś Sromowce Niżne. Nieopodal znajduje się także Dunajec oraz spływ dla każdego, kto szuka wyjątkowej atrakcji w Pieninach. Jeśli interesuje Cię dłuższy nocleg w Pieninach, koniecznie sprawdź naszą propozycję!!
BgTIT.
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/50
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/68
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/20
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/116
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/259
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/32
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/165
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/96
  • 0l9h7gm77q.pages.dev/108
  • co zabrać w bieszczady we wrześniu